Strona główna | Mapa serwisu
Zróbmy sobie posła!
Pobierz > Najnowsze wydanie > Zróbmy sobie posła!
Zróbmy sobie posła!

Radomir Wit

Gdy stary polityczny wyjadacz dochodzi do wniosku, że dni jego kariery są policzone, zaczyna szukać swojego następcy. Najbardziej zależy mu na młodym idealistycznym narybku, z którego wyhoduje równy sobie okaz.

Gdzie najłatwiej wyłowić taki narybek? Można go wyhodować na własnym podwórku. Z takiego założenia wychodzą ostatnio lokalni samorządowcy. Czynnie angażują się w organizację młodzieżowych odpowiedników dorosłych organów władzy. Coraz częściej można spotkać w Polsce Młodzieżowe Rady Miast, Osiedli, Powiatów czy nawet Województw.

W teorii tworzone są po to, by uczyć. Trzeba w końcu pokazywać młodzieży, jak dorośli sprawują władze – to najlepsza droga do tego, by przygotować ich do dźwigania tego brzemienia. W końcu mamy być społeczeństwem obywatelskim – takim, w którym krajanie czynnie biorą udział w sprawowania władzy. Z założenia mają też pokazywać, jak radzić sobie z biurokratyczną machiną, uczyć różnych dróg współpracy z jednostkami samorządowymi i pozarządowymi, wspomagać rozwój dyskusji oraz retoryki. Założenia są jak najbardziej szczytne.

Kłamstwem byłoby stwierdzenie, że takie Młodzieżowe Rady są zakładane przez ludzi dorosłych. Wręcz przeciwnie! Inicjatywa zawsze leży po stronie młodzieży. Wystarczy drobna sugestia ze strony środowisk politycznych, coś w rodzaju: „Świetnie działacie, a nie chcielibyście zorganizować swojej pracy?”. Po taki pytaniu machina rusza błyskawicznie. Tworzy się komitet organizacyjny, zacieśniają więzi współpracy i po jakimś czasie Rada prężnie działa. Po co? Ano dlatego, że młodzi ludzie, a przede wszystkim – uczniowie, chcą czynnie decydować o kwestiach najważniejszych dla miasta czy regionu. W końcu, to najlepsza droga do tego, by skutecznie reprezentować interesy szkół i uczniów. To także pozorna władza, która kusi. Prestiż zasiadania w młodzieżowym odpowiedniku dorosłej instytucji, doza elitarności – nie każdym może zostać Radnym! To wszystko kumuluje się i tworzy niesamowity efekt. A jaka w tym rola dorosłych polityków? Przecież to oni pomagają w realizacji tego typu przedsięwzięć – często się nimi później opiekują…


Pomagają, ponieważ widzą w tym własny interes. Polityka to gra, w której należy wybiegać w przyszłość. Dobrze jest zaplanować swoją karierę z perspektywie dalszej niż rok. Logiczne, nie trzeba tego nikomu tłumaczyć. A zaangażowanie się w tworzenie Młodzieżowej Rady to świetny interes.

Po pierwsze – reklama! W gazetach napiszą o wspaniałym czynie obywatelskim. Godzinach poświęconych na przypilnowanie tej młodzieżowej inicjatywy, trudzie włożonym w formowanie struktur Rady. W telewizji kilka wywiadów, w radio reportaż – całe miasto będzie o tym mówiło. A na następnym plakacie wyborczym będzie można napisać – „Stworzyłem młodzieży szansę na rozwój!”. Nieważne, że młodzież sama się wszystkim zajęła, chodziła po urzędach, zdobywała odpowiednie pozwolenia, zapraszał innych do współpracy – spędziła wiele godzin na tworzeniu struktur. Najważniejsze, że pan polityk pojawił się dwa razy, spędził z młodymi kilka minut, zapytał, czy w czymś można pomóc. A w akcie największej łaskawości postanowił obrać honorowy patronat nad nowo powstałą Radą.


Ale to i tak nie jest najważniejszy powód, dla którego politycy „bawią się” w Młodzieżowe Rady. Najważniejszy jest fakt, że w takiej Młodzieżowej Radzie łatwo jest zrobić przyszłego posła. I do tego swojego własnego posła! W Radzie zasiadają przecież młodzi aktywiści, którym przyświecają ambicje społeczne i polityczne. To najlepszy materiał na przyszłych polityków – trzeba go tylko odpowiednio wyselekcjonować.

Wytrawny polityk wie, komu się przyglądać. Pod pretekstem honorowego udziału w spotkaniu takiej Rady będzie się dokładnie przyglądał każdemu z osobna. Wyłowi tych, którzy, jego zdaniem, mają potencjał. Są najbardziej aktywni, żywiołowi, potrafią mówić, chcą działać – w najlepszych przypadkach – mają charyzmę. Gdy wypatrzy się już odpowiednie „okazy”, trzeba wybadać ich orientację polityczną. Jeśli jest zgodna z programem partii – świetnie! Jeśli zaś nie jest, to trzeba będzie trochę popracować. Ale od czego są techniki manipulacji…

„Okaz” można zaprosić na spotkanie partii, oczywiście pod pretekstem możliwości zdobycia nowego doświadczenia. Można traktować do szczególnie, pytać o zdanie, dowartościowywać. A przede wszystkim – podświadomie przekazywać najważniejsze wartości polityczne. Oczywiście zgodne z programem partii. W pewnym momencie wystarczy odpowiednio mocno pociągnąć za wędkę i… ryba  złowiona!

Wytrawny polityk wie, co robić dalej. Trzeba przygotować swoje odejście i namaścić następcę. Jest nim wyłowiony „okaz” – rzecz oczywista. Przeszkolony, a może nawet wyhodowany. Polityk idealny, kandydat na posła, minister, premier, prezydent – przywódca. Ale nie byle jaki przywódca. Jest jeden haczyk…

Owszem, wyhodowaliśmy świetnego posła, sprawnego polityka. Towarzyszy mu jednak pewne znamię. Jest pełen ideałów, które przekazał mu jego nestor, mistrz. Ciągnie za sobą wór pełen starych politycznych frazesów. Nie przyniósł ze sobą nic innego, wyciąga to, co dostał od swoich starszych kolegów – ku ich uciesze, zresztą! Nowy polityk broni starych haseł…

Ale są tez takie ryby, które nie dają się złowić i same decydują w jakim kierunku chcą płynąć. I to właśnie dzięki takim rybom, instytucje podobne Młodzieżowym Radom spełniają swoje założenia.

Sam jestem członkiem jednej z wielu „Młodzieżowych Rad” w Polsce. I widzę sens jej istnienia. Dzięki temu mogę decydować o losach mojego miasta, mogę wspierać działania uczniów mojego miasta. Mam też możliwość obserwacji dorosłej polityki. Nie ukrywam też, że bycie członkiem takiej instytucji to świetna droga do wielkiej kariery politycznej. Jeśli młody człowiek rzeczywiście czuje żyłkę działacza społecznego, to Młodzieżowa Rada Miasta jest idealnym miejscem rozbiegowym. Pod jednym warunkiem – nie można dać się złowić! Bo wtedy polityczna kariera młodego i rześkiego człowieka stanie się partyjną grą w walce o głosy wyborców.
G e n e r a t i o   2 0 0 8